tak ciężko z endo

Opowiedz swoją historię. Jak długo chorujesz? Czy masz zaufanego lekarza? Czy szybko Cię zdiagnozowano? Czy zastosowane leczenie odniosło zamierzony skutek?
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Witam wszystkich. Wasze opowieści i wszystkie zawarte tu informacje są niezwykle cenne.
Mam 35 lat teraz, jestem z Warszawy. U mnie zaczęło się 5 lat temu, kiedy to moja pani ginekolog (od zwykłych wizyt kontrolnych i cytologii) wykryła mi guzka w pochwie to stwierdziła, że to guzek endometrialny i wypisała mi skierowanie na usg i kolposkopię. I w 2005 dokładnie te badania potwierdziły endometriozę.
Lekarz wykonujący mi te badania od razu zalecił laparoskopię i już mnie ostrzegał, że to cholerstwo wędruje i mogę je mieć za macicą i że najgorzej jak endo będzie w jelitach. trochę mnie wystraszył swoim zamiłowaniem do operacji, bo stwierdził, że pochwa jest bardzo wdzięcznym narządem, który można ciąć i w nieskończoność operować i nic mu nie będzie... jednym słowem jego entuzjazm do operacji trochę mnie do te operacji zniechęcił. Ale przy okazji zrobiłam sobie kolanoskopię dla pewności i okazało się, że jelita są czyste. Uff.
Wróciłam do pani ginekolog, ona natomiast stwierdziła, że z endometriozą się żyje, że ona by nie usuwała, że z endometriozą zachodzi się w ciążę itd. Oczywiście przyjęłam jej poradę za taką która była dla mnie najwygodniejsza. I żyłam sobie z tym guzkiem dalej.
Poza tym, że wykryto u mnie tego guzka to nie miałam absolutnie żadnych dolegliwości, oczywiście poczytałam sobie o tej chorobie, ale jeszcze wtedy nie natrafiłam na Wasze forum i stronę www.
Zaczęliśmy się starać o dziecko od 3 lat i nic nie wychodziło. Ta sama pani ginekolog w zeszłym roku jeszcze to samo mówiła, że z endometriozą się żyje, nie operować i starać się o ciążę.
Nic nie wychodziło nadal z ciąży. W międzyczasie zmieniłam ginekolog na bardzo dobra i znaną panią profesor w Warszawie i jestem pod jej opieką do dziś. Od roku miałam od niej skierowanie do szpitala ale jakoś psychicznie nie chciałam iść na operację, stwierdzaliśmy z mężem i jakoś byliśmy optymistycznie nastawieni, że nam się jednak uda zajść w ciążę. Ale po jej kuracji jakby wzmacniającej zajście w ciążę, kiedy nic nadal nie wychodziło i kiedy w tym roku pojawiły się bardzo bolące okresy i bardzo bolące dni przed okresem, gdzie byliśmy na granicy wzywania karetki bo nie wytrzymywałam z bólu i leki nie pomagały, to powiedziałam sobie, dość idę na laparoskopię, chcę wyciąć to świństwo. (ale ten ból trwa u mnie 1-2 dni tylko).
Poza tym z dolegliwości zauważyłam, że od roku mam bardzo obfite miesiączki, miesiąc w miesiąc, żebym nie wiem jak się starała i dbała o higienę podczas miesiączki, zalewało mnie... Leci mi też podczas miesiączki dużo skrzepów – to podobno również dolegliwość przy endometriozie.
Ale dziewczyny, ogólnie nie mam bólu, nie cierpię tak jak Wy niemal w całym cyklu i podczas miesiączek, nie mam co narzekać przy Was. Nie odczuwam bólu przy współżyciu, nie leci mi krew przy załatwianiu się (wypróżnianiu, o to też mnie często pytają lekarze).
Ale podjęłam decyzję i w październiku i poszłam do szpitala. Profesor miał mi zrobić trzy rzeczy: wyciąg guzka w pochwie, wyciąć widoczna przy badaniu dwa ogniska Endo przy wejściu do macicy i przy okazji zrobić drożność jajowodów.
Zrobił tylko jedno: wyciął guzek z pochwy. Werdykt był dla mnie szokujący: jajowody są niedrożne, nie zostały udrożnione (nie dowiedziałam się dlaczego), powiedzieli mi, że nie miałam jajeczkowania w tym cyklu bo to sprawdzili jakimś płynem z kontrastem i nie wiadomo czy mam w ogóle jajeczkowanie i że mam rozległą endometriozę poza maciczną w całej zatoce duglasa. Zagrożenie jest takie, że może być nawet w jelicie grubym.
Ale... i tu po zdystansowaniu się od rozmowy w szpitalu i po przemyśleniach jest kilka rzeczy które mi się nie podobają i wzbudzają pytania...

Powiedziano mi w szpitalu, że mam natychmiast wybrać dwa warianty:
1) Natychmiast Invitro bo nie ma czasu (bo mam 35 lat i dziwne jajniki), w ciągu miesiąca
2) A jak nie, to w pierwszy dzień najbliższego okresu mam przyjąć zastrzyk z hormonami, który wprowadzi mnie w stan menopauzy i przez 3 miesiące nie będę miesiączkować. Dokładnie za 3 miesiące dostanę drugi taki zastrzyk i w ten sam dzień druga laparoskopia z usunięciem Endo z zatoki duglasa. Ale tu pojawia się koszmar: istnieje małe zagrożenie (mały procent) i będę musiałam się na to zgodzić podpisując odpowiednie kwity, że przy drugiej operacji istnieje ryzyko, że zrobią mi sztuczny odbyt na dwa miesiące (ponieważ nie wiadomo w jakim stanie jest jelito, w jakim stanie uda się je oddzielić od Endo). To jest dla mnie największy szok, najgorsza informacja jaką mogłam usłyszeć w szpitalu... Ale oczywiście to zagrożenie i może obejść się bez tego, ale nie wiadomo co wyniknie podczas operacji. Ale jeśli to się stanie, to będę nosić woreczek (sztuczny odbyt) przez kolejne dwa miesiące. Za dwa miesiące czeka mnie kolejna laparoskopia odczepiająca sztuczny odbyt i powrót do normalności....

Ale minęło dziś kilka ładnych tygodni i przemyślałam sobie, że nawet mogę się zgodzić na tą drugą operację... i już jej się nie boję tak jak wtedy.

Powiedziano mi jeszcze w szpitalu, że na invitro mam małe szanse bo mam bardzo rozległa eno poza macicą...
Ale... mój wypis ze szpitala nie określa, że coś mam zrobić pilnie, natychmiast, nie ma napisanej informacji, że mój stan jest jakiś straszny i że muszę w określonym czasie zastosować się do drugiej pilnej operacji. Jest napisane że w planach kuracja hormonalna i poddanie się II laparospokopii.
Nie otrzymałam opisu operacji, chociaż bardzo prosiłam, żeby zostało opisane to co zobaczyli. Przecież to takie ważne. Nie została określona Grupa Endo jaką mam, ale już sama ją sobie postawiłam dzięki Waszej ch informacji na stronie www.

Z wielu spraw na głowie nie odebrałam jeszcze wyników histo-pat, mam zamiar odebrać w tym tygodniu. Może dadzą przy okazji opis operacji, ale wątpię.

- po wyjściu ze szpitala, zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, żeby w miarę możliwości uspokoić Endo – biorę na razie Dianę
- i biegam po wielu lekarzach.

Oczywiście moja pani profesor ginekolog prowadząca zaleca mi również Invitro i na razie zaleciła właśnie branie pigułek, zanim wszystko pozałatwiam do invitro.

W międzyczasie dużo się nabiegaliśmy po kilku lekarzach ostatnio i mam dla Was następujące informacje z kliniki Novum (przepraszam, że może zbyt ogólne, ale starałam się zapamiętać jak najwięcej):

- podobno bez sensu jest w tej chwili robić operacje i usuwać Endo, a to dlatego, że Endo powraca i pojawia się ponownie w miejscu gdzie została usunięta. Zalecają usunięcie operacyjnie jeśli przy próbach invitro jednoznacznie stwierdzą, że jednak endometrioza nie pozwala na powodzenie zajścia w ciążę.
- warto walczyć o ciążę, dlatego sugerują mi spróbowanie invitro i przy okazji ciąży jest to jedyna naturalna metoda na usunięcie Endo. Niektórym pacjentkom po ciąży, po porodzie Endo nie wraca, ale to podobno to jest mały procent. Ale są takie wyjątki.
- istnieje podobno nowy lek opracowany dla nas kobiet, które mają endometriozę VISANNE, wiem że miała się odbyć konferencja na ten temat w Warszawie i na temat tego leku, więc jest to na pewno nowość.
- oczywiście powiedzieli mi, że endometrioza jest nieznaną chorobą i dość nową, nie ma 1 działającego leku likwidującego przyczyny i chorobę, wszystko co się podaje nam nie jest 100% lekarstwem dedykowanym na tą chorobę – ale my to akurat to już wiemy...

Jeszcze jedno:
- dowiedziałam się podczas pobytu w szpitalu, że jest ginekolog w Otwocku, który zajmował się endomeriozą i sprowadzał dla swoich pacjentem lek z Niemiec o nazwie „Endometril” – chyba nie wiedziałam go w lekach na stronach Endoendo. Ale lekarz ten jest już na emeryturze, ale prowadzi nadal swój gabinet prywatny. Mam zamiar go również odwiedzić. Pacjentka, którą prowadził ten pan ginekolog z Otwocka, dała mi do niego namiar, w tej chwili pani jest w wieku 50-60 lat. Opowiedziała mi w skrócie swoją historię: miała rozległą endometriozę (guzki) na narządach rodnych i musieli jej ciąć brzuch, niestety po roku wszystko się odnowiło. Wiem, że już całe życie stosowała ten Endometril, robiąc przerwy w przyjmowaniu leków i wtedy lekarz jej mówił, że ma szanse na plany ciążowe, ale ponieważ wcześniej udało jej się mieć 1 dziecko, nie chciała próbować dalej macierzyństwa.
Może to są lakoniczne informacje, ale zawsze coś, jeszcze 1 historia – więc napisałam i tą.

Uwaga: kilku lekarzy mi powiedziało ostatnio (czym mnie naprawdę zaskoczyli), że jedyne skuteczne przypadki jakie słyszeli na zatrzymanie czy wyleczenie Endo jest ... medycyna chińska/tybetańska - ku mej wielkiej uciesze, bo filozofia tybetańska jest bliska mej duszy i sercu. I znalazłam wspaniałego doktora tybetańskiego, o którym już słyszałam od 2 lat i podaję kontakt dla chętnych:
Dr Ven. Tenzin Jangchub,
http://tenzin_jangchub.republika.pl/index.html
ul. Hanki Czaki 2, Warszawa tel. 22 251 44 44 – ja byłam ostatnio, dostałam dużo różnych ziół, ale powiem Wam, że poczułam do tego człowieka wielki respekt i szacunek.
Zobaczymy, co dalej będzie z moim zdrowiem, nie zamierzam się poddawać ani już przejmować.

Może jutro odbiorę wyniki histo-pat. Mam nadzieję, że będą dobre.

Pozdrawiam wszystkie kobiety z tego forum. Najważniejsze to być dobrej myśli i mieć wsparcie od innych.
I bardzo się cieszę, że jest taka strona i forum jak to, dużo mi to pomogło, do usłyszenia :D
Małgorzata00
Stały bywalec
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 13 listopada 2010, 09:52

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Małgorzata00 »

Witaj Gosiu. Przykro mi, że chorujesz i nie masz jeszcze upragninego dzieciaczka. Endo to dziwna choroba, chyba co lekarz to inna diagnoza... Trzymam kciuki za Twoje zdrowie. Ja tez mam podejrzenia endo na jelicie grubym - na razie od strony "babskich wnetrzności" gin je znalazł a czy jest tez w środku ... to sie okaże jutro. Zaglądaj na forum, to psychicznie pomaga.
Pozdrawiam, Małgorzata.
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

dzieki, ze sie z nami podzielilas swoja wiedza i swoimi obawami :) Napisalas tyle, ze nie wiem od czego zaczac swoja wypowiedz ;) Przede wszystkim WSPOLCZUJE CI, nie jest mile znalezc sie w takiej sytuacji. Na szczescie podchodzisz do tego b.rozsadnie, nie panikujesz i nie poddajesz sie I TAK TRZYMAJ! Chcialabym na Twojego obszernego posta odp. rownie obszernie :) Popatrzmy optymistycznie:
1.Jestes z W-wy :) i to jest juz + dla Ciebie, bo masz wieksze mozliwosci w dotarciu do specjalistow
2.Trafilas na lekarza, kt. zaczal szukac, kierowac na bad. i dzieki temu od 5 lat wiesz, ze cos jest nie tak i trzeba cos z tym zrobic i nie ocenialabym tej pani dr zbyt krytycznie, bo ona po prawdze ma racje
Gonia pisze:endometriozą się żyje, że ona by nie usuwała, że z endometriozą zachodzi się w ciążę
3.Jeden lekarz leczy zachowawczo i uwaza, ze pod skalpel zawsze sie zdazy (ja mam np. takiego lekarza), drugi lubi ciac, ma do tego - jak to okreslilas - entuzjazm (przez to dziewczyny z endo miewaja czasami po 5 i wiecej operacji), ale kto ma racje?! prawda lezy gdzies po srodku. Jednej pacjentce pomaga leczenie bezinwazyjne, drugiej niestety nie. To zalezy od wielu czynnikow.
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

4.
Gonia pisze:ogólnie nie mam bólu, nie cierpię tak jak Wy niemal w całym cyklu i podczas miesiączek
i dobrze, ze nie masz! :) Nie wszystkie endokobietki maja, to przeze mnie i Gosiaka76, kt. tu najwiecej gadamy i kt. w kolko narzekamy ;) powstal taki obraz umierajacych z bolu. Prawda jest taka, ze endo czesto istnieje bez dolegliowsci bolowych.
5.
Gonia pisze:jakoś byliśmy optymistycznie nastawieni, że nam się jednak uda zajść w ciążę
To madre podejscie :) ale skoro pomimo staran i wspomagan od 3 lat nic - czas na konkretne dzialania! :) uwazam, ze podjeliscie sluszna decyzje, probowaliscie, staraliscie sie, robiliscie wszystko co mozliwe a teraz czas na... konkretna decyzje :)
6.Werdykt po operacji (bylas cieta czy to byla laparo?) kt. uslyszalas zwalilby z nog kazda kobiete :| ale spokojnie! nie jest zle :) bo poki masz jajniki (choc kawalek jednego jajnika) zawsze mozesz jeszcze zajsc!!! to ze jajowody sa niedrozne to przy endo tez nic nadzwyczajnego - jajowody sie udraznia i jest ok :) to ze nie ma jajeczkowania to smutne, ale sa na to leki i sposoby, wiec tym sie nie martwimy :) gorzej, ze masz rozlegle endo... lecz bez paniki! wszystko da sie zaleczyc :) bedzie ok, zobaczysz :D
7.najwazniejsza jest w tym momencie ciaza!-tak uwazam :) i czasu (choc to brzmi okropnie) faktycznie jest malo! obie mozliwosci, kt. Ci przedstawiono nie gwarantuja sukcesu, niestety. Obie jednak daja nadzieje. Zadna z nich nie jest prosta, latwa i przyjemna. Mniej inwazyjna fizycznie jest in vitro, ale to tez dluga droga... Ja na Twoim miejscu wybralabym in vitro, ale ja nie jestem Toba :) Nie wiem jakie sa Twoje zapatrywania
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

8.Ta druga met. z zastrzykami i stomia tez nie gwarantuje ani ciazy, ani wyleczenia endo, a jest b.przykra, ale nie jest tez czyms zupelnie wyjatkowym. Stomia sie zdarza w endo, natomiast kazda z nas stara sie jej uniknac, wiec osobiscie zycze Ci, abys nie musiala jej doswiadczac.
9.Te pigulki sa dla Ciebie za slabe! Czemu maja sluzyc? Wyregulowaniu okresow?
10.To czego dowiedzialas sie w klinice Novum to najmadrzejsze co moglas uslyszec :) Tego sie trzymaj! z tej wiedzy korzystaj!
11.Co do Otwocka i met. tybetanskich - nie mam wiedzy na ten temat, ale chetnie sie dowiem wiecej, jesli napiszesz :)
12.Zycze Ci naprawde POWODZENIA Trzymam kciuki i czekam na dalsze wiesci. Najwazniejsze, ze jestes swiadoma tego co Cie czeka, ze szukasz, ze wierzysz :) My wierzymy razem z Toba! :)
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Bardzo dziękuję za odpowiedź!
Miałam laparoskopię.
A dziś odebrałam wyniki histo-pat i guzek w pochwie nie był endometrialny, tylko torbielą... nic nie rozumiem, bo miałam ze 3 kolposkopie i wszyscy na około mówili, że to guzek endometrialny... szkoda, że takiego werdyktu nie usłyszałam o tym świństwie co się zgromadziło poza macicą jak mi ją zdiagnozowali teraz przy laparoskopii :(

Teraz idę do mojej pani profesor ginekolog i zobaczymy co dalej.

Pana doktora z Otwocka opiszę jak tylko go odwiedzę.

A u dr Tybetańczyka byłam za raz po wyjściu ze szpitala (moja przyjaciółka Buddystka radziła mi iść do niego koniecznie) i dostałam masę ziółek do picia i piję. I mam przyjść za miesiąc. W medycynie chińskiej i tybetańskiej bada się pacjentów z pulsu. Zalecił mi mniej myśleć, nie pracować tyle i się wyluzować. Stwierdził, że to co mi dolega, to siedzi mi w głowie, że to częsty problem u nas kobiet... Ale to jego psychologiczne rady. Wiem też, że często leczy się w te medycynie akupunkturą, na razie zalecił mi Doktor zioła m.in. oczyszczające na wątrobę, na narządy kobiece. Biorę różne zioła 5 x dziennie.

Pozdrawiam Was kochane moje!
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Małgorzata00 pisze:Witaj Gosiu. Przykro mi, że chorujesz i nie masz jeszcze upragninego dzieciaczka. Endo to dziwna choroba, chyba co lekarz to inna diagnoza... Trzymam kciuki za Twoje zdrowie. Ja tez mam podejrzenia endo na jelicie grubym - na razie od strony "babskich wnetrzności" gin je znalazł a czy jest tez w środku ... to sie okaże jutro. Zaglądaj na forum, to psychicznie pomaga.
Pozdrawiam, Małgorzata.
Małgorzato, i jak Twoje badania? Wiesz już więcej?
Ja dziś poprosiłam o skierowanie do gastrologa, może przyda mi się zbadanie jelita grubego przed kolejnymi decyzjami. Kolposkopię już jedną miałam pod znieczuleniem w szpitalu Bielańskim, polecam tam wspaniałego gastrologa Dr Basaja. Idę ponownie do niego niech oceni czy powinien mnie ponownie zbadać. pozdrawiam i trzymaj się!
domowniczka
Ekspert
Posty: 1507
Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05

Re: tak ciężko z endo

Post autor: domowniczka »

Goniu, Twoja historia smutna, ale zakonczy sie dobrze i wtedy nam ja dopiszesz, ok?! :) Pzdr. mocno i ufam, ze marzenia o dziecku spelnia sie szybciej niz przypuszczasz
Małgorzata00
Stały bywalec
Posty: 63
Rejestracja: sobota, 13 listopada 2010, 09:52

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Małgorzata00 »

Gonia, zrobiłam kolonoskopię i nie mam endo wewnatrz jelita. Wreszcie jakaś dobra informacja w całym tym bałaganie :D Moja historia endo jest w wątku - mam endometriozę i co dalej - endometrioza pochwa i jelito. Zycze zdrowia i uśmiechu.
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Małgorzata, no to bardzo dobra informacja dla Ciebie.
Super. mnie też czeka to badanie. 5 lat tamu robiłam i było wszystko ok. pozdrawiam!
domowniczka
Ekspert
Posty: 1507
Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05

Re: tak ciężko z endo

Post autor: domowniczka »

a jak Twoje tybetanskie leczenie? :) i jak sie w ogole czujesz?
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Biorę teraz Marvelon, mam 1wynik ca125 107 jednostek, co nie świadczy dobrze. Ale czuję się dobrze. Mam zrobić badania za 3 m-ce.
Ziółka biorę od dr tybetańskiego i działają na mnie ewidentnie dobrze - dobrze się czuję, super mi się śpi, staram się wykonywać jego zalecenia.
Mam w międzyczasie zrobić histeroskopię i kolanoskopię. Tak, że jestem ze wszystkich stron zabezpieczana i przez moją panią profesor ginekolog i dr Tybetańczyka :)

Przy okazji składam wszystkim kobietom na tym forum Wesołych Świąt, żebyśmy zwalczyły tą chorobę i się jej nie dały! koniecznie zobaczcie ten link świąteczny ode mnie, jest piękny, bajeczny:)

http://ak.imgag.com/imgag/product/previ ... 6/graphic1

pozdrawiam Was mocno, Gonia
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: tak ciężko z endo

Post autor: gosiak76 »

Goniu,

ciesze sie ze jestes pod dobra opieka i dobrze sie czujesz. Mam nadzieje ze ten marker powroci wkrotce do normy ale dobrze ze lekarze biora go rowniez pod uwage w Twojej sytuacji.

Link swiateczny jest naprawde przesympatyczny - a co do zyczen to zapraszam tutaj http://www.forum.endoendo.pl/viewtopic.php?f=43&t=612 gdzie sa zyczenia dla wszystkich od Adminka i Moderatorek dla Was wszystkich ;)
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

Goniu, dzieki za przeniesienie w swiat basni :) nam, zmagajacym sie codziennie z choroba, potrzebne jest czasem oderwanie od rzeczywistosci :) Tez bralam kiedys Marvelon, a wynikiem Ca-125 specjalnie nie przejmowalam sie nigdy, bo on tak naprawde niczego nie oddaje. Najwazniejsze, ze czujesz sie dobrze :) :) :)
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Kobiety moje... witam w Nowym Roku.
pewnie poruszę dość kontrowersyjny temat ale już drugi raz po mojej laparoskopii i po wyjściu ze szpitala spotykam się z inną jeszcze diagnozą, że wszystko mamy (siedzi) nam w głowie...
Dr Tybetański mi powiedział, że moja choroba nie jest dużą chorobą, że wszystko mam w głowie. Być może jest to wynik moich osobistych doświadczeń - każdy jakieś swoje przejścia czy problemy miał lub ma. A jeśli ktoś ma idealne życie (w sensie bezproblemowe jak z bajki) i ma endometriozę to oczywiście super i gratuluję. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.

Ale... Oczywiście ja poruszam tu główny problem który mnie dotyczy: kiedy jest endo i chce się mieć dziecko: problemy z zajściem w ciążę - jadę niebawem do lekarza psychologa w Krakowie, który podobno wyprowadził wiele kobiet z endomertiozą i dzięki jego terapii zaszły w ciążę. A jego terapia to zioła tybetańskie (zauważyłyście, że znowu pojawia się medycyna tybetańska?), akupunktura i terapia psychologiczna.
Po przyjeździe z Krakowa, cokolwiek od niego usłyszę, postaram się ogólnie opowiedzieć Wam o wyniku przebiegu mojego spotkania, opiszę Wam swoje zdanie, a nie należę do osób łatwowiernych.
Żebyśmy miały jasność dodam, że oczywiście trzymam się moich lekarzy (ginekolog i pan profesor), biorę Marvelon i jak każą, to pójdę na II operację. Ale jadę do tego psychologa i już:) pozdrawiam!
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: tak ciężko z endo

Post autor: gosiak76 »

Witaj Goniu,

nie wiem jak to okreslic ale najprosciej jest odpowiedziec ze wszystko siedzi w glowie - gdyby wszystko siedzialo w glowie to nie byloby az tylu lekarzy (taka prawda).
U mnie nie wiadomo od czego zrobil sie stan zapalny narzadow miednicy mniejszej - uwazam ze przypadki ginekologiczne spowodowane sa albo wczesniejszymi operacjami typu usniecie wyrostka robaczkowego albo uwarunkowane genetycznie albo otoczenie ma na to wplyw.

Bedziemy czekac na Twoje relacje z wizyty u psychologa - jestem ciekawa Twojego zdania co sadzisz o przebiegu wizyty i czy bedziesz zamierzala pojawic sie tam ponownie.
Trzymam kciuki ze wizyta przebiegnie bez zadnych komplikacji i zalatwisz co trzeba ;)
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Wiem, oczywiście i masz rację.
Ale w wielu przypadkach na dane choroby czy ich wpływ, mają przyczyny - wcale niechciane przez nas w naszym życiu przeżycia (nieprzyjemne mówiąc delikatnie zdarzenia osobiste), to chciałam jeszcze dodać :)
domowniczka
Ekspert
Posty: 1507
Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05

Re: tak ciężko z endo

Post autor: domowniczka »

To b. ciekawe co piszesz... zobaczymy jak to dalej sie potoczy... opowiesz nam, prawda?!
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Dziewczyny,
minęły ponad 2 lata chyba... niesamowite jestem w ciąży w 7 miesiącu, termin mam na połowę grudnia. Właśnie zaczęłam do Was pisać, ale mam tego tyle, że muszę skończyć w domu! :)
Chcę Wam opowiedzieć moją drogę kuracji przez te ponad 2 lata, jakie miałam szczęście, że Przyjaciółki poleciły mi dwa, a nawet trzy namiary na wspaniałych lekarzy, którzy pomagają nam ludziom z różnymi problemami zdrowotnymi!
Nie zawsze chirurg jest jedynym i słusznym wyborem, najlepiej trzymać się i jednych i drugich. Mnie pokierowała moja intuicja - w sensie może po raz pierwszy dałam się jej sobą pokierować...
Odezwę się niebawem, jak skończę swój laborat.

pozdrawiam Wszystkie Forumowiczki,
Gonia
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: tak ciężko z endo

Post autor: gosiak76 »

Wspaniale wiadomosci Goniu - ciesze sie razem z Toba I czekam na opis Twej historii leczenia. Pozdrawiam cieplutko - dbaj o siebie i malenstwo :) Czy wiesz czy to bedzie chlopczyk czy dziewczynka ???
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Witam ponownie,
dawno się nie odzywałam ale mam chyba ciekawe doświadczenia za sobą, z którym chciałabym się z Wami cierpiącymi na endometriozę i inne świństwa podzielić! Finał zakończył się przeszczęśliwie ponieważ jestem w ciąży, rodzę w Grudniu! :D
Zaznaczę na początku od wyraźnego podkreślenia, że jestem osobą sceptyczną i daleko mi do skłonności i kontaktów z tzw. hosztaplerami i nie dam sobie wmówić kitów. A oszustów rozpoznam i ocenię po pierwszym kontakcie!

Po wielu doświadczeniach z medycyną konwencjonalną posłuchałam i zechciałam spróbować wizyt u lekarzy z polecenia od przyjaciół. Miałam dość słuchania dotychczasowych lekarzy (bardzo znanych w Warszawie i z bardzo dobrymi opiniami) którzy namawiali na:
- operacja
- "natychmiast kuracja wpędzająca w menopauzę i kilka operacji w ciągu roku z prawdopodobieństwem uszkodzenia jelit i perspektywą STOMII” - dla mnie to była przerażająca wizja, która mnie załamała!
- lub natychmiast kierujemy na in vitro
Dodam jeszcze, że jeśli ginekolog namawiał mnie na in vitro, rezygnowałam z niego. To nie była metodą, w którą chciałam wejść aczkolwiek ją rozważałam, ale byłam na nie.
Przypomnę, że miałam 1 laparoskopię pod koniec 2010r. podczas której miałam być wyczyszczona na tyle ile to możliwe z endometriozy i miałam mieć przy okazji narkozy udrożnione jajowody + wycięty guzek endometrialny.
Przed pójściem na laparoskopię i po laparoskopii miałam fatalne wyniki badań. Tuż po zabiegu w szpitalu byłam załamana psychicznie ponieważ pan Profesor, który mnie operował nie zrobił mi nic więcej podczas operacji tylko wyciął guzka endometrialnego. Guzek ten po przebadaniu okazał się zwykłą torbielą ale Profesor po operacji i tak postawił mi PESYMISTYCZNY werdykt i diagnozę z praktycznie brakiem szansy na płodność i w ogóle na zajście w ciążę. Endo podobno była wszędzie + poza macicą… ! Dał mi do wyboru „albo kuracja wpędzająca w menopauzę i kilka operacji albo natychmiast in vitro”. Nigdy nie otrzymałam od niego opisu operacji – prosiłam, ale dostałam od niego odmowę. To przede wszystkim wzbudziło moje podejrzenia i obudziło brak zaufania do dalszych proponowanych przez niego metod… Poza tym moje wątpliwości dodatkowo wzbudził brak podjęcia próby oczyszczenia mnie z Endo podczas tej jednej laparoskopii jak już leżałam i tak na stole pod narkozą… mogli mnie przecież wyczyścić na tyle ile byli w stanie…
W szpitalu po diagnozie Profesora byłam załamana. Moja przyjaciółka próbowała mnie postawić na nogi, mówiąc, żebym spróbowała wizyt u jej Pani Dr Bioenergoterapeutki z Warszawy, która leczy różne schorzenia... w tym słynie z tego, że leczy ludzi z nowotworów. Moją przyjaciółkę wyleczyła z 2 nieczynnych nerek (w skrócie: lekarz prowadzący moją przyjaciółkę w szpitalu powiedział, że gdyby nie prowadził jej wcześniej to by nie uwierzył, że najpierw jedna nerka, a potem druga – wróciły w 100% do normy! I on nie wie, nie rozumie jak to się stało!). Powiedziała mi również, że nie muszę w to wierzyć, żebym poszła, spróbowała tak jak ona i tyle!
Po tej operacji moje dwie przyjaciółki namawiały mnie na swoich lekarzy: jeden Doktor z Krakowa, druga Pani Doktor Bioenergoterapeutka z Warszawy. Wiedziałam, że pomogli wielu osobom i są to lekarze, którzy nie polecają operacji (dopiero w ostateczności) tylko próbują innych metod. Więc stwierdziłam, że ostatecznie na operację mam czas i spróbuję.

Opowiem co się działo od czasu mojego ostatniego wpisu:
1) zdobyłam dwa kontakty do bezcennych lekarzy:
a) jeden w Warszawie do Pani Doktor Bioenergoterapeutki (Pani Chirurg na emeryturze jak się nie mylę) , która ma sukcesy w leczeniu również ludzi z nowotworów, bezpłodności i innych schorzeń - moją przyjaciółkę wyleczyła z dwóch nieczynnych nerek (groziły jej dializy…!)
b) drugi to doktor z Krakowa - napisałam wcześniej, że psycholog, ale to jest Internista z wieloletnią praktyką i stosujący medycynę chińską i tybetańską. To wspaniały lekarz o ogromnej wiedzy, który leczy ludzi na różne schorzenia!
c) Tybetańczyka w Warszawie po dwóch spotkaniach (jak ktoś pamięta moje poprzednie wpisy) jakoś sobie darowałam, w sensie zdecydowałam się na tych powyższych dwóch lekarzy
2) cały czas chodziłam na terapię indywidualną do Pani Psycholog w Warszawie, którą zakończyłam w grudniu 2012. Uważam ten proces, wkład czasowy i finansowy za bardzo dobrą decyzję, to bezcenny rozwój osobisty i wewnętrzny!
3) byłam pod stałą kontrolą ginekologów, żeby było jasne
4) w międzyczasie chodziłam i cały czas chodzę regularnie do super Pani Doktor Endokrynolog w LuxMedzie bo miałam niedoczynność tarczycy – do tej lekarki bardzo trudno się dostać, mogę polecić z całą odpowiedzialnością, jest świetna i wyprowadziła mi tarczycę i mam do dziś bardzo dobre wyniki.
5) aha i przestałam chodzić do tej super Pani Ginekolog w Warszawie ponieważ zaczęła naciskać na in vitro, a ja byłam na nie.

Prawdopodobnie nie jeździłabym do Krakowa do lekarza, ale moja przyjaciółka z Wrocławia, która do niego jeździ zapisała mnie i już nie było odwrotu :) (trudno się do niego dostać, czeka się ok. 3 miesiące na zapis na pierwszą wizytę)! Więc nie mogłam nawalić i nie pojechać…
Pojechałam do niego na początku 2011 roku. Ten Doktor w Krakowie diagnozuje ludzi na podstawie pulsu + stawia igły. Daje różne zioła i leki.
Po zbadaniu mnie, podjął się i stwierdził, że usunie mi endometriozę (że miał już pacjentki z Endo, w tym niektóre z Warszawy i udało się im zajść w ciążę) – powiedział tylko, że nie może określić mi czasu ile to nam zajmie i muszę bezwzględnie słuchać się jego zaleceń i terminów wizyt. Powiedział podobnie jak tybetański lekarz z Warszawy, że w moim przypadku endometrioza to wynik stresów z przeszłości, z poprzednich lat.
Na tej już wizycie zdecydowałam się na leczenie u Doktora. Moje wizyty były co 1,5 – 2 miesiące (zdajecie sobie sprawę, że dojazd z Warszawy + urlopy + koszty na podróż – łatwo nie było). Dostawałam różne zioła i tabletki, mój organizm reagował biegunkami – tak jak uprzedzał Doktor, mówił, że organizm oczyszcza się z endometriozy, ze wszystkich zanieczyszczeń.
Miałam również bardzo obfite okresy, często w nocy mnie zalewało i w ciągu dnia, pomimo starań…
Doktor przy okazji – ma coś z psychologa, potrafi zadawać zadania do wykonania, coś do przerobienia w domu, w rodzinie… widzi wszystko i wszystkie problemy danego człowieka… miałam wrażenie, że skanuje na wskroś. W sensie ja miałam takie doświadczenia, nie wiem jak inni pacjenci. Doktor był przekonany, że zajdę w ciążę i będzie syn! :)
Oczywiście słuchałam, ale swoje myślałam, w sensie nie wierzyłam, ale zioła brałam. Byłam nie raz wściekła, nie wierzyłam, bo ciągle nic… tylko biegunki i picie ziół o określonych porach, zgodnie z zaleceniami… Czas leciał dalej.

Dodatkowo w podobnym czasie co do Dr z Krakowa (laparoskopia była pod koniec 2010r. do tej Pani Dr poszłam na początku 2011r ) zapisałam się do Pani Dr Bioenergoterapeutki na szczęście na miejscu, bo w Warszawie. Ta Pani Dr uzdrowiła moją Przyjaciółkę z 2 nieczynnych nerek. Pani Doktor po zbadaniu mnie stwierdziła, że po pierwsze nie mam przepływu energii przez własne nogi do Ziemi – nie mam kontaktu z Ziemią, mój organizm i system energetyczny jest w kiepskim stanie, Endo wyczuła … i stwierdziła, że to trzeba naprawić.
I zaczęłam chodzić 1xtygodniu, potem jak mi się polepszyło, 2x w miesiącu, teraz chodzę nadal profilaktycznie bo chcę nadal do niej chodzić 1x w miesiącu. Zwłaszcza, że bardzo ją lubię, lubię do niej chodzić, chcę żeby mnie kontrolowała i moją ciążę (ostatnio moje wizyty są krótkie, bo podobno wszystko jest dobrze).
Podczas mojej drugiej wizyty u tej Bioenergoterapeutki siedziała pacjentka na korytarzu, bo przyszła za wcześnie. Zagadałam i zapytałam czy długo tu chodzi, bo ja jestem drugi raz i nie wiem co myśleć… Kobieta mi powiedziała mi, że jest bardzo chorowitą osobą, ciągle się przeziębia i wysłała ją do niej jej przyjaciółka, której dziecko miało nowotwór i Pani Doktor wyleczyła to dziecko z nowotworu... Powiedziała mi, że jeśli chodzi o nią, to ewidentnie przestała chorować i wzmocniła jej się odporność.
A co ja zauważyłam przez pierwsze kilka miesięcy: po pierwsze nie nastawiałam się na cuda, że zajdę w ciążę, a czy mi usunie endometriozę? - stwierdziłam, że zobaczymy, pamiętam słowa przyjaciółki NIE MUSZĘ W TO WIERZYĆ i tego się trzymałam. Zauważyłam, że jak zaczęłam do niej chodzić, zaczęłam się lepiej czuć, lepiej funkcjonować i przestałam chorować! Słuchajcie od prawie 3 lat nie wiem co to angina, przeziębienia, grypa, bóle głowy, zatok! To mogłam już zauważyć w miarę szybko. I jest to wspaniałe!
Oczywiście bywa zimową porą, że zaczyna mnie coś dopadać, ale to trwa może 2-3 dni, wystarcza mi czosnek, miód, gorąca herbata z cytryną – domowe sposoby. W sensie nie pamiętam kiedy byłam chora, leżąca na zwolnieniu i na lekach, antybiotykach. Od kiedy chodzę do Dr Bio nie brałam żadnych antybiotyków, nie miałam przeziębień przez które musiałam leżeć w łóżku! Tak i to jest wspaniałe!

Stosuję się też do jej mądrych rad odnośnie diety: jem więcej kaszy jaglanej, warzyw, zwracam uwagę na to co kupuję, co jest na składzie w każdej żywności, piję ciepłą wodę przegotowaną z miodem i cytryną itd… jednym słowem wiem co jem i dbam o to co jem!
Do tematu ciąży nadal podchodziłam sceptycznie bo lekarze nie dają szans jeśli chodzi o endometriozę…
Uwaga: Pani Bioenergoterapeutka często mówiła podobne rzeczy jak Doktor z Krakowa! Nie chcę tu wchodzić w szczegóły bo to i osobiste są sprawy ale tez twierdziła za jakiś czas, że jej zdaniem zajdę w ciążę i będę miała dziecko i to synka!
Możecie myśleć co chcecie, ja sama „marszczyłam czoło” w myślach, po prostu zostawiłam to jak jest, cieszyłam się, że nie choruję i cieszyłam się, że odbieram z przychodni coraz lepsze wyniki!

W międzyczasie ta sama moja przyjaciółka wysłała znajomego z nietypowym bardzo rzadkim nowotworem ucha do naszej Pani Bioenergoterapeutki – nie będę już opisywać, ale przypadek jest bardzo interesujący. W skrócie: miał kilka operacji, bo jedynym sposobem to operowanie wycinanie nowotworu, ale problem z tym nowotworem był taki, że on odrastał. Znajomy chodził przez kilka miesięcy do Dr Bio. W międzyczasie miał termin na kolejną operację. Finał był taki, że zebrani profesorowie w szpitalu (bo to nietypowy przypadek był i najechało ich się również wielu z zagranicy!) przy kolejnej operacji otworzyli i zaszyli ucho… po nowotworze ani śladu!

Wiem, że do tej Pani przyjeżdżają też kobiety z całej Polski, które mają problemy z zajściem w ciążę, nawet takie z kilkukrotnym nieudanym in vitro. I wiem, że udaje się tym kobietom zajść w ciążę – po prostu to również chcę Wam zaznaczyć.
O właściwościach i leczniczym wpływie bioenergoterapii zaczynają już mówić naukowcy - fizycy kwantowi, więc … akurat mnie nikt nie musi przekonywać.

Wielokrotnie zastanawiam się w jakim stanie fizycznym i psychicznym dziś bym była, gdybym pozwoliła się wpędzić w stan menopauzy… W tym tygodniu rozmawiałam z bardzo doświadczoną Panią Dr Ginekolog, starszą już kobietą, która zna tego profesora który mi to proponował. Lekarze generalnie są bardzo powściągliwi w krytykowaniu innych lekarzy (to bardzo lojalna branża) ona tylko delikatnie wypowiedziała się, że dziwi się, że on się zabiera za leczenie bezpłodności i endometriozy, bo jest dobry w jednej ale INNEJ dziedzinie. Powiedziała, że trafiają do niej kobiety chcące zajść w ciążę po jego kuracji i jest zdziwiona tym jak on je prowadził.
I musimy pamiętać, że na endometriozę niestety nadal nie ma leków, do końca nie znane są przyczyny a to co robią lekarze to jest wszystko metoda prób i błędów. Aczkolwiek w pełni rozumiem te kobiety, które się trzymają zaleceń i kuracji lekarzy przy endometriozie.

Oczywiście przechodziło mi przez myśl (zanim okazało się, że jestem w ciąży), że żeby sprawdzić namacalnie skuteczność tych dwóch lekarzy (Doktora z Krakowa i Dr Bio z Warszawy) – być może jedynym potwierdzeniem była by np. „laparoskopia” i potem informacja czy jest nadal we mnie ta cholerna endometrioza czy jej nie ma?! Że być może jest to jedyna metoda, żeby zobaczyć w jakim stanie jest w środku moja kochana miednica… i jakie i czy są w ogóle efekty jej zniknięcia, czy zmniejszenia się…
Co jeszcze zważyłam w międzyczasie:
okres mi się trochę skrócił, był nadal bolesny (ale 1 dzień bólu a nie 3) ale już nie aż tak. Z bólem bywało różnie, raz był bardziej znośny raz mniej, ale na pewno okres był krótszy.
Po Nowym Roku 2013 jakoś byłam załamana… myślałam sobie, że mam tyle naturalnych przeszkód, że może w moim Życiu nie jest mi pisane mieć dziecka? Przecież nie każdy ma i może i musi mieć dziecko? i może ja do takich też osób należę? Przecież się nie potnę… ale że za dużo tych kłod pod nogami: endometrioza i celiakia (uczulenie na gluten) i tyłozgięcie macicy – wszystko przeciwko mnie!

Aha – jeszcze muszę skoczyć do zeszłego roku: dostałam zadanie od Doktora z Krakowa. Wiedział, że chodzę na indywidualną terapię do psychologa w Warszawie. Polecił mi, żebym zapisała się na terapię pracy nad ciałem metodą Lowena – powiedział, że mam jeszcze kilka emocji do wyrzucenia i po tym przewiduje, że powinnam zajść spokojnie w ciążę… Dziwne, pomyślałam! Znowu mam coś robić i nad czymś pracować! O Lowenie już kiedyś słyszałam, znalazłam w Warszawie jedyne zajęcia grupowe z tej metody ( psychoterapiaprzezcialo.pl ) i od listopada 2012rozpoczęłam swoją przygodę z Lowenem. Zapisałam się na grupę początkującą, w międzyczasie na warsztaty weekendową z „miednicy” i z „trójkatów” (fenomenalne zajęcia, wszystkim polecam + koniecznie książki Alexandra Lowena np. Duchowość Ciała!) , potem na grupę zaawansowaną i tak zatraciłam się w czasie i pracowałam nad sobą do prawie połowy maja 2013.

W lutym 2013 miałam nieprzyjemne zdarzenie: spóźnił mi się o tydzień okres, pamiętam jak dziś była sobota, zrobiłam sobie test i zgodnie z testem wyszła mi 1 mocna kreska i druga ledwo widoczna – zgodnie z instrukcją ucieszyliśmy się, że jestem w ciąży! Ala nasza radość trwała zbyt pochopnie, ponieważ za kilka godzin dostałam bardzo bolesny i obfity okres! Siedziałam w łazience i płakałam jak dziecko! Potem badania krwi nie wykazały ciąży! Załamałam się. Doktor z Krakowa też mi potwierdził, że nie jestem w ciąży bo akurat byłam na dniach na wizycie.
W marcu wyjechaliśmy na urlop na narty do Włoch, wróciłam i oczekiwałam na okres i po tygodniu spóźnienia okresu w kwietniu wyszedł mi piękny test, badania wszelakie również wykazały ciążę!
Doktor z Krakowa po zbadaniu mnie z pulsu również potwierdził, że jestem w ciąży i skwitował NARESZCIE! :D
Pani Bioenergoterapeutka również zareagowała podobnie mówiąc „NARESZCIE, zaniżała mi Pani statystyki!”… :D

Nie odzywałam się jeszcze na forum, bo jak to się mówi chciałam przeczekać – wyniki mam rewelacyjne, wspaniale się czuję, nie mam żadnych typowych ciążowych dolegliwości, po prostu jestem w szoku jak mój organizm się wyczyścił i przygotował do ciąży!
Ginekolodzy wiedząc, że mam endometriozę i jestem w ciąży mówią „to niemożliwe, to cud, to wyjątek”…
Nie mówię lekarzom ginekologom o moich lekarzach (piciu ziół które i Lekarce Bio) i praktyce z terapii psychologicznej. Kiedyś dawno temu jak wspomniałam o bioenergoterapii (nie pamiętam na jakiej wizycie) lekarz mi odpalił, żebym więcej o tym nie mówiła bo to wstyd! A ja znam kilku lekarzy w medycynie konwencjonalnej, którzy jednocześnie praktykują wiedzę z bioenergoterapii i homeopatii również.
Lekarka z kliniki leczenia niepłodności w Warszawie pod koniec 2010r. po tej mojej laparoskopii, również mnie zachęcała do spróbowania metod w medycynie chińskiej i bioenergoterapii bo słyszała, że te metody pomagają. Nasi dwaj koledzy lekarze z Warszawy również zaczynają łączyć leczenie takimi metodami, więc jest ogólna nadzieja, że lekarza rozwijają się ponad swoje wyuczone na medycynie metody i horyzonty.

Nie wiem co mam napisać więcej, nie chce Was zanudzać tylko dać nadzieję, tym którym moja historia przypadnie do serca i intuicji, być może niech ona będzie dla tych które już mają dość tradycyjnej terapii farmakologicznej…
Moje złożenie jest takie: zawsze można udać się do jakiegoś lekarza, jak nie podpasuje to więcej nie skorzystać – należy samemu podejmować decyzje – to jest moja metoda.

Warto słuchać też swojej intuicji (pod warunkiem, że ma się z nią kontakt). Ja posłuchałam raz w szpitalu, że nie tędy droga jeśli chodzi o zastrzyk na menopauzę i słyszałam ją za każdym razem jak ginekolog / bardzo dobrzy ginekolodzy w Warszawie mnie namawiali na in vitro!

Warto też słuchać innych jeśli polecają Ci kogoś i coś z dobroci serca. Warto słuchać historii innych, jeśli inni lekarze pomagają. Dla mnie Pan Doktor z Krakowa i Pani Doktor Bioenergoterapeutka z Warszawy to przewodnicy ludzi na Ziemi, pomagają innym. Na pewno nie w każdym przypadku można pomóc, ale jak słyszę o konkretnych przykładach bezpośrednio od bliskich, to jest to dla mnie wystarczający dowód.

Jeśli ktoś z Was się mnie zapyta co jest sukcesem ciąży w moim przypadku, to nie wiem, nie umiem odpowiedzieć. Czy pomogło mi to, że byłam sceptyczna czy to, że jak coś zaczęłam i mi podpasowało, to podejmowałam się, byłam konsekwentna i chciałam skończyć? Nie umiem odpowiedzieć.
Wiem i czuję, że wszystko co zrobiłam przez ten czas mi pomogło. Łącznie z niezliczoną lekturą z psychologii, którą mi polecała moja Dr Psycholog jak i moje Przyjaciółki. Mam teraz inne podejście do Życia, inną wiedzę, z innej perspektywy patrzę teraz na wszystko. Zawsze jest czas na rozwój osobisty, przepracowanie własnej historii jak i historii swoich bliskich. Po tym czasie pełnym pracy uważam, że jest to fundament – a jaki rodzaj fundamentu chcemy mieć (jakiej jakości), to już musimy sami go sobie wypracować.

Jeśli macie ochotę mogę podać namiary na lekarzy oraz tytuły książek.

Oczywiście mam świadomość, że każda nasza historia z eno jest różna i różne są diagnozy lekarzy i różne są nasze cierpienia, ale ja chciałam się właśnie z Wami podzielić tym co się u mnie zdarzyło.
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Aha i zapomniałam dopisać, że wychodzi z badań z usg, że będzie Synek! :D
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

hej Gonia :D
z wielka uwaga przeczytalam co tak szczegolowo opisalas :)ogromnie sie ciesze, ze jestes w formie! :)
i b.mocno GRATULUJE! :D to wspaniale, ze bedziesz miala synka!!! ze bedziesz mama!!!
co do tych wszystkich metod i rad... musze to przemyslec :) ale trzymam b. mocno kciuki za twoje rozwiazanie i b. serdecznie Cie pozdr. i sciskam :D Wszystkiego najlepszego! :)
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: tak ciężko z endo

Post autor: gosiak76 »

Wspaniale wiadomosci - no to wspaniale ze zdecydowalas sie dowiedziec a teraz wiesz ze to bedzie chlopczyk Niech roziwja sie i rosnie zdrowo :) Gratuluje jeszcze raz.
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

Gonia, hej, co tam teraz u Ciebie???
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

Jak to co u mnie u mnie? napisałam tyle, że już wiadomo :)
Na szczęście nadal dobrze i bez zmian, pozdrawiam!
eco299
Początkujący
Posty: 1
Rejestracja: sobota, 12 października 2013, 17:03

Re: tak ciężko z endo

Post autor: eco299 »

Cześć Goniu,

Z zapartym tchem czytałam to co opisywałaś. Czy mogłabyś proszę podać namiary na Panią bioenergoterapeutkę i lekarza z Krakowa?

Z góry bardzo dziękuję
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

Gonia pisze:Jak to co u mnie u mnie? napisałam tyle, że już wiadomo :)
Na szczęście nadal dobrze i bez zmian, pozdrawiam!
pisz, pisz jeszcze wiecej ;) to bez zmian - to slowa na ktore tu czekamy, oby tak do rozwiazania! Wszystkiego dobrego!!!
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: tak ciężko z endo

Post autor: vwd »

eco299 pisze:Cześć Goniu,

Z zapartym tchem czytałam to co opisywałaś. Czy mogłabyś proszę podać namiary na Panią bioenergoterapeutkę i lekarza z Krakowa?

Z góry bardzo dziękuję
Tak przy okazji, witam nowa forumowiczke :) Napiszesz nam cos o sobie? Serdecznie zapraszam do dzialu powitan! :) i zreszta do wszystkich innych dzialow rowniez! :D
Gonia
Udzielający się
Posty: 20
Rejestracja: środa, 24 listopada 2010, 11:16

Re: tak ciężko z endo

Post autor: Gonia »

cześć,
przepraszam za milczenie, nie wiedziałam, że napisałyście :)
W ramach kontynuacji mojej historii - wszystko przebiega bardzo dobrze, zgodnie z przewidywaniami moich lekarzy. Poród tuż tuż, termin mam na połowę Grudnia, ale czuję że będzie raczej wcześniej niż później, zobaczymy ;)
Wyniki badań mam rewelacyjne, również zgodnie z przewidywaniami moich lekarzy!:) Nic mi nie dolega w stanie błogosławionym, puchną mi tylko stopy. Czuję się genialnie! Oczywiście najważniejsze, żeby Bobas był zdrowy! Będę Was informować za jakiś czas jak minął poród.

Byliśmy z mężem na szkole rodzenia, bardzo fajne doświadczenie i pomocne, nie żałuję i polecam każdej przyszłej mamie.

Na priv wyślę namiary na lekarzy - tym, które zechciały. Pozdrawiam i życzę spróbowania pójścia moimi śladami, bez chemii, bez kolejnych operacji - jedyne co trzeba poświęcić, to CZAS, nauczyć się pokory i cierpliwości. Utrata wiary w tym czasie, jak najbardziej normalna reakcja. Jak pisałam nie musicie w to wierzyć.

pozdrawiam,
Gonia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Moja historia endometriozy”