
Moja historia ma ponad 20 lat. Chciałabym jednak się nią podzielić ... tak w skrócie

Gdy byłam nastolatką z bardzo bolesnymi miesiączkami, podobnie jak niektóre z Was słyszałam, że po pierwszym dziecku mi przejdzie. W 1993 roku na świat przyszedł mój ukochany syn Łukasz. Niestety, po porodzie było jeszcze gorzej. Nie pamiętam dokładnie dat, ale chodziłam na zabiegi czyszczenia macicy, wypalania nadżerek, wycinano torbiele. Byłam pod stałą opieką ginekologa i brałam tabletki antykoncepcyjne, które przynosiły ulgę podczas menstruacji. Wtedy nie miałam świadomości co mi dolega.
W 2006r. dostałam ostrych bóli przenikających od pasa w dół, miałam wrażenie, że coś wyrywa moje jelita a poza tym drętwiała mi prawa noga. Pobiegłam więc na prywatną wizytę do proktologa. Podczas badania stwierdził, że między macicą a jelitami są guzy. Trafiłam więc do następnego ginekologa, który stwierdził, że mam endometriozę i dał skierowanie na operację. W marcu, rozcięli krocze i wycieli guzy. Wysłali moje wyniki w pierwszej kolejności do badania. Rozmawiając z lekarzem domyśliłam się, że podejrzewają nowotwór. Po operacji przyjmowałam danazol, po którym bardzo źle się czułam. Przeszłam więc na zastrzyki diphereline. Po pięciu miesiącach kuracji, bóle znowu powróciły. Nie powiem, były już o mniejszym nasileniu, ale nie pozwalały normalnie funkcjonować. Więc znowu pobiegłam do znanego proktologa, a on oczywiście wyczuł guzy. Tym razem poszłam na wizytę do Profesora i w listopadzie 2006r. miałam drugą operację. Nie udało się wszystkiego wyciąć, bo naciek jest za blisko zwieraczy odbytu. Ale, podczas operacji zrobiono mi plastykę krocza, które było bardzo poharatane. Od tego czasu jestem na lekach, nie pamiętam nazw, żeby wymienić, wszystkie, które połknęłam. Były to również leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Choroba powracała jak bumerang, gdy tylko próbowaliśmy z Profesorem odstawić tabletki, żeby zrobić krótką przerwę. Słyszałam nawet opinię, żeby wyciąć narządy kobiece, bo ich brak będzie mniej odczuwalny, niż ciągła walka z objawami choroby. Nie zgodziłam się i nie chcę o tym słyszeć. Obecnie od długiego czasu biorę Visanne i jestem bardzo zadowolona.
Natomiast, muszę przyznać, że są również pozytywne skutki choroby. Endometrioza unieruchamia moje ciało, ale mój umysł intensywniej pracuje. Odkryłam w sobie pokłady nowych możliwości. Zobaczyłam świat w innych kolorach i barwach. Przykładem jest moja debiutancka książka "Podstępna żmija, czyli endometrioza", o kobiecie cierpiącej na naszą chorobę.
Dziękuję i życzę nam wszystkim dużo zdrowia!