
Może na początek troszkę podstawowych informacji o Mnie:Mam na imię Patrycja,mam 35 lat i mieszkam w zachodniej wielkopolsce.Obecnie jestem pod stałą opieką WCO w Poznaniu.
Odkąd pamiętam moje miesiączki były długie i cholernie bolesne.Jak"łaziłam"po ścianach z bólu to od babci słyszałam że bywają gorsze bóle w życiu a od mamy że prawdziwy ból to poznam jak będę dzieci rodzić.Pamiętam że wtedy(miałam 15 lat)przysięgłam sobie że nigdy nie urodzę dziecka,i byłam pełna uznania dla tych wszystkich kobiet które mimo wszystko rodziły i to więcej niż jedno dziecko...Kiedyś naszło mnie i powiedziałam mamie że może ginekolog ..abo coś...Stwierdziła że na ginekologa mam jeszcze czas a jak mi się tak pali to co?dzieci planuję?"zajmij się nauką a nie pierdołami"I dalej łaziłam po ścianach z bólu.
Do ginekologa wybrałam się pierwszy raz w wieku 22 lat,i to w tajemnicy przed mamą(żeby się za dużo nie wypytywała.Po prostu skorzystałam z tego że miałam akurat praktyki zawodowe na ginekologii w naszym szpitalu(studium medyczne)Trafiłam na fajną panią doktor(która obecnie zajmuje się leczeniem niepłodności w Poznaniu.Zapisała mi cilest?i było super!Bolesne miesiączki poszły w niepamięć.Niestety po roku kaska się skończyła i przestałam brać pigułki.W tym samym czasie poznałam fajnego faceta i zdecydowałam sie na współżycie.Jedynym zabezpieczeniem byla prezerwatywa,ale i o niej zdarzylo się nam zapomnieć.Byłam w panice że zajdę w ciążę,ale nic takiego nie wydarzyło się przez dwa lata trwania związku,co wtedy bardzo mnie cieszyło.
W końcu poznałam obecnego męża .Pobraliśmy się w wieku lat 28 i nie zwracaliśmy uwagi na żadne zabezpieczenia.Wszak małżeństwo to i dziecko czas"zrobić"Ale mijał drygi rok i nic.
Udałam się do drugiej pani ginekolog która zapisała mi jakieś pigułki na poprawę owulacji(czy coś)brałam dzielnie ale były tak parszywe że nie wiem kiedy mieliśmy to dziecko"robić"bo zasypiałam nawet przy stole.Przestałam do niej chodzić.Miesiączki nadal były koszmarem i pewnego razu koleżanka podszepnęła mi nazwisko lekarza nr 3.Doktor okazał się fantastycznym człowiekiem,potrafił dowcipem człowieka odstresować na wizycie i do tego był kompetentny.Stwierdził że piguły które brałam to najzwyklejszy szajs.Po badaniu stwierdził jednak że są mięśniaki które trzeba usunąć .I faktycznie"po operacji czułam się dużo lepiej.
Niestety w następnym roku znów trafiłam na oddział :bolało nie podbrzusze z lewej strony,w USG "wyszły"kolejne mięśniaki(ale malutkie)i torbiel na lewym jajniku i to dość spora bo pow.5 cm.Wycinki zostały posłane do badań i okazało się że to rak jajnika.Skierowanie do Poznania i jazda!
W Poznaniu,na początku następnego roku usunięto mi lewy jajnik i jajowód,i masakryczną wręcz,ilość zrostów.Jajowody i jajniki cale w zrostach,pęcherz moczowy zrośnięty z macicą(co tłumaczyło dlaczego w czasie miesiączki miałam potworne parcie na pęcherz)Na szczęście,po szczegółowych badaniach okazało się że to tylko(lub aż)guz graniczny(taka bestia co to w każdej chwili może się zezłośliwić)
Laparoskopię w Poznaniu wykonano w Marcu ,a od początku lipca zaczęły się u mnie potworne boleści.Mogę śmialo przyznać że bolesne miesiączki były niczym w porównaniu z tym co czułam teraz.
Zaczęło się bieganie do mojego doktora,lekarza rodzinnego ,chirurga i gabinetu USG.
W USG wyszło że jest jakiś płyn po lewej stronie podbrzusza w okolicach rany pooperacyjnej.Raz był większy raz był mniejszy a razu pewnego na USG okazało się że"rozprysnął się"na kilka mniejszych części i w tych miejscach zaczęły się tworzyć zwłóknienia.Dopiero w styczniu Chirurg postawił diagnozę "że na jego oko to wygląda na endometriozę"Zaproponował mojemu ginowi że będzie asystował przy zabiegu

Badania wycinków potwierdziły endometriozę.W czerwcu w Poznaniu wykonano mi kolposkopię bo cytologia wyszla nieciekawa.Zbadano również poziom hormonów bo zgłosiłam brak miesiączki(od 3 miesięcy)i dziwne odczucia:raz mi było9 gorąco,raz zimno i do tego pałałam chęcią mordu na wszystkich i wszystkim w koło.
Stwierdzono wygasanie czynności prawego jajnika.Dostałam CYCLOPROGYNOVE i czuję się dużo lepiej.
Jednak ogromną dyskusję wywołało moje pytanie skąd endometrioza(dodam że pierwsze jej objawy pojawiły się po Laparoskopii wykonanej w Poznaniu.Ordynator stwierdził że to nie możliwe i to na pewno "zawalili coś u pani w miejscu zamieszkania podczas laparotomii.Szkoda tylko że po zwykłych operacjach nie było żadnych dolegliwości?
W każdym razie,8 października ma się zgłosić na operację do Poznania.Będą próbowali usunąć tego guza endometrialnego bo nie wiadomo czy w jego środku"coś nie siedzi.
Na koniec kilka refleksji:Czy jak by moja mama poszła ze mną do ginekologa trochę wcześniej niż sama to zrobiłam,to cierpiałam bym tyle lat"dla idei?
Czy jak bym wcześniej wiedziała że są jakieś problemy to"zaszalałabym"te 10 lat wcześniej i była mamą choć jednego dziecka?
Mam żal do...(sama nie wiem)że brak dziecka to nie jest moja własna decyzja tylko los sam za mnie zdecydował.
Choć z drugiej strony,nie rwę włosów z głowy że nie mam dzieci,nie brak mi ich bo w rodzinie jest sporo dzieci.Pogodziliśmy się z tym że mieć ich nie będziemy bo"życie i zdrowie jest ważniejsze"Nawet nie myślimy o adopcji.
Chcemy żeby kiedyś,tak po prostu skończyło się to latanie po lekarzach i ten ból który czuję codziennie.Nawet nie mogę się przewrócić w łóżku na drugi bok żeby nie wyć.