Historia jakich wiele
: sobota, 19 maja 2012, 21:53
O endometriozie dowiedziałam się przypadkiem, trzy lata temu, podczas laparoskopowego usuwania torbieli jajnika. Torbiel okazał się endometrialna, a podczas zabiegu wykryto ogniska choroby na otrzewnej. Wcześniej, jeśli nie licząc rozrywającego bólu w pierwszym dniu miesiączki, nie miałam innych objawów endometriozy. Żaden z ginekologów, którym skarżyłam się na ból, nigdy też nie zasugerował mi takiej możliwości.
Zabieg się powiódł, ale skutkował konsekwencjami, które stawiały jego sens (torbiel nie była duża i nie rosła) pod znakiem zapytania. Pojawiły się, trwające do dziś, męczące bóle w jamie brzusznej, okolicach nerek i kręgosłupa, po operowanej stronie. Dolegliwości te nasilają się po miesiączce, by w drugiej fazie cyklu całkowicie ustępować. Przypuszczam, że przyczyną są zrosty lub rozsianie ognisk endometriozy po zabiegu.
Na problemy z endometriozą nałożyły się u mnie także kłopoty cytologiczne. Po zdiagnozowaniu II grupy komórek CIN poddałam się konizacji szyjki macicy. I znów historia się powtórzyła - zabieg się udał (kontrolne cytologie są prawidłowe), a powikłania odczuwam, od trzech lat, do dzisiaj. Od czasu konizacji, do 10 dni przed miesiączką, pojawiają się krwawe plamienia. Prawdopodobnie, po zabiegu, w części pochwowej, a może na samej szyjce, pojawiły się wszczepy endometrialne. Piszę "prawdopodobnie", bo mój lekarz sprawia wrażenie nie do końca przekonanego, czy te ogniska tam są. Niby coś widzi, ale... no właśnie. Na pewno widzi fragment odsłoniętej, silniej ukrwionej tkanki na szyjce (zniszczenie tkanki po zabiegu), która, jego zdaniem, nie powinna dawać takich objawów. Z tego co ja czytałam (i po wykluczeniu innych przyczyn) sprawia to wrażenie pozabiegowej ektopii endodermalnej.
W porównaniu z wieloma Waszymi historiami, moja nie jest bardzo dramatyczna, ale i tak męczą mnie te nakładające się na siebie problemy, znacznie obniżony komfort życia, dysfunkcyjność. Wieczne, jak nie krwawienia (trwające de facto niemal 14 dni w miesiącu), to "tępe", rozlane bóle.
Najbardziej zaś dokucza mi brak jednoznacznej diagnozy, brak informacji, ciągłe wątpliwości, domysły i kolejne hipotezy. Chciałabym, aby ktoś powiedział mi "proszę pani, to jest to i to. Trzeba to i to zrobić", a tymczasem od trzech lat słyszę "może to to, może siamto, można by spróbować tego, albo owego..." Nie chodzi mi o przerzucanie odpowiedzialności na lekarza. W sprawach własnego zdrowia każda z nas sama powinna podejmować decyzję. Ale takiej decyzji nie da się podjąć, jeśli nie posiada się rzetelnej informacji.
Teraz "umyśliłam sobie", że Visanne pomoże mi pozbyć się tych pozabiegowych ognisk endometriozy i czekam na kolejną wizytę u lekarza, licząc na to, że powie mi coś więcej niż to, co sama wyczytałam w internecie.
Zabieg się powiódł, ale skutkował konsekwencjami, które stawiały jego sens (torbiel nie była duża i nie rosła) pod znakiem zapytania. Pojawiły się, trwające do dziś, męczące bóle w jamie brzusznej, okolicach nerek i kręgosłupa, po operowanej stronie. Dolegliwości te nasilają się po miesiączce, by w drugiej fazie cyklu całkowicie ustępować. Przypuszczam, że przyczyną są zrosty lub rozsianie ognisk endometriozy po zabiegu.
Na problemy z endometriozą nałożyły się u mnie także kłopoty cytologiczne. Po zdiagnozowaniu II grupy komórek CIN poddałam się konizacji szyjki macicy. I znów historia się powtórzyła - zabieg się udał (kontrolne cytologie są prawidłowe), a powikłania odczuwam, od trzech lat, do dzisiaj. Od czasu konizacji, do 10 dni przed miesiączką, pojawiają się krwawe plamienia. Prawdopodobnie, po zabiegu, w części pochwowej, a może na samej szyjce, pojawiły się wszczepy endometrialne. Piszę "prawdopodobnie", bo mój lekarz sprawia wrażenie nie do końca przekonanego, czy te ogniska tam są. Niby coś widzi, ale... no właśnie. Na pewno widzi fragment odsłoniętej, silniej ukrwionej tkanki na szyjce (zniszczenie tkanki po zabiegu), która, jego zdaniem, nie powinna dawać takich objawów. Z tego co ja czytałam (i po wykluczeniu innych przyczyn) sprawia to wrażenie pozabiegowej ektopii endodermalnej.
W porównaniu z wieloma Waszymi historiami, moja nie jest bardzo dramatyczna, ale i tak męczą mnie te nakładające się na siebie problemy, znacznie obniżony komfort życia, dysfunkcyjność. Wieczne, jak nie krwawienia (trwające de facto niemal 14 dni w miesiącu), to "tępe", rozlane bóle.
Najbardziej zaś dokucza mi brak jednoznacznej diagnozy, brak informacji, ciągłe wątpliwości, domysły i kolejne hipotezy. Chciałabym, aby ktoś powiedział mi "proszę pani, to jest to i to. Trzeba to i to zrobić", a tymczasem od trzech lat słyszę "może to to, może siamto, można by spróbować tego, albo owego..." Nie chodzi mi o przerzucanie odpowiedzialności na lekarza. W sprawach własnego zdrowia każda z nas sama powinna podejmować decyzję. Ale takiej decyzji nie da się podjąć, jeśli nie posiada się rzetelnej informacji.
Teraz "umyśliłam sobie", że Visanne pomoże mi pozbyć się tych pozabiegowych ognisk endometriozy i czekam na kolejną wizytę u lekarza, licząc na to, że powie mi coś więcej niż to, co sama wyczytałam w internecie.