jedzenie szpitalne
Re: jedzenie szpitalne
ja o schabowym marzyłam po pierwszej operacji. non stop mówiłam o tym mężowi. jak wyszłam ze szpitala a było to ok. godz. 21, mój mąż podał mi schabowego cienko rozklepanego, buraczki i ziemniaczki i byłam w 7 niebie
Re: jedzenie szpitalne
no to wspaniale - wazne ze po takim zabiegu wracajac do domu dostajemy nasze pysznosci i w niepamiec idzie to co nas spotkalo kilka dni wczesniej
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
Re: jedzenie szpitalne
Na jedzeniu szpitalnym można zrzucić parę kilo....jest okropne,ziemniaki jak dla świń,nie przyprawione nic FEEEEEE
"Codziennie upadam...codziennie się waham...codziennie podpieram...Ale dźwigam cały mój świat i dźwigać będę..."
-
- Ekspert
- Posty: 1507
- Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05
Re: jedzenie szpitalne
hercik, ale ostro pojechalas...
- lauretta1979
- Stały bywalec
- Posty: 71
- Rejestracja: czwartek, 17 marca 2011, 16:56
Re: jedzenie szpitalne
Jedzenia okropne to prawda:)słabo mi się robiło jak juz je nawet wąchałam:)haha wszystko jechało jakby jodyną bleeeeeeeeee
nadzieja istnieje zawsze... do ostatniej chwili.
-
- Ekspert
- Posty: 1507
- Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05
Re: jedzenie szpitalne
hahaha dezynfekcja pelna
a ja uwielbiam jak ktos mnie wyrecza w gotowaniu uwielbiam miec talerz podstawiony pod nos
choc zdj., kt. umiescila catrina jest b. wymowne obawiam sie, ze wiecznie chodzilabym glodna...
a ja uwielbiam jak ktos mnie wyrecza w gotowaniu uwielbiam miec talerz podstawiony pod nos
choc zdj., kt. umiescila catrina jest b. wymowne obawiam sie, ze wiecznie chodzilabym glodna...
Re: jedzenie szpitalne
Pod nos w szpitalu też nie zawsze podają. Pamiętam jak po pierwszej operacji, uczyłam się wstawać z łóźka i wymagało to ode mnie wiele wysiłku. Tym bardziej, że po tej operacji, to miałam straszne bóle i czulam, że jest coś nie tak (i było zakażenie E coli). A obiad położyli mi - I posiłek na szafce - ok4 m ode mnie. Właśnie wróciłam z WC i położylam się na łóźku, a ona zamiast położyć to na szafce obok łóżka, to nie. Nie miałam siły ponownie wstać i w końcu zadzwoniłam po pigułę. Ta przyszła i do mnie, że co nie mogę sama sobie wstać:lol: . Normalnie zero zrozumienia
Potem wolałam aby mi już nie kładli tego jedzenia w pobliżu bo nawet nie zaglądałam do tego, miałam dość własnych domowych obiadków.
Potem wolałam aby mi już nie kładli tego jedzenia w pobliżu bo nawet nie zaglądałam do tego, miałam dość własnych domowych obiadków.
Re: jedzenie szpitalne
ja obiadkow domowych w szpitalu nie mialam... a za kazdym razem, gdy wychodzilam, to prosilam jeszcze o zupke obiadowa (a z reguly nie chcialy dac, ale jakos prawie zawsze wyblagalam), bo wiedzialam, ze jak sobie w domu sama nie ugotuje to bede glodowala... z gotowaniem to nie jest dla mnie specjalny problem, ale... dzwigania garkow sie balam...
-
- Ekspert
- Posty: 1507
- Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05
Re: jedzenie szpitalne
jedzenie szpitalne ma jeden niepodwazalny atut - jest o stalych porach! Moim marzeniem jest jadac o stalych porach
- lauretta1979
- Stały bywalec
- Posty: 71
- Rejestracja: czwartek, 17 marca 2011, 16:56
Re: jedzenie szpitalne
hehe to prawda,jest o stałych porach i to tylko jeden plus i jest zupełnie niekaloryczne haha to drugi plus
nadzieja istnieje zawsze... do ostatniej chwili.
Re: jedzenie szpitalne
http://fitness.wp.pl/zdrowie/aktualnosc ... ienia.html
70% polskich chorych opuszcza szpitale w stanie niedozywienia...
70% polskich chorych opuszcza szpitale w stanie niedozywienia...
Re: jedzenie szpitalne
Ej laski co Wy za straszne rzeczy opowiadacie... Ja byłam w "Zośce" w W-wie i kiedy już mogłam jeść to byłam zachwycona... naprawdę! A w dzień wypisu specjalnie zostałam chwilę dłużej na obiad bo akurat było risotto z mięsem i warzywami+sałata z sosem vinegrette Mój chłopak był zadziwiony wielkością porcji - dwie duże kule z risotto i kupa sałaty! Pyszne, z mielonym mięskiem, marchewką, dobrze przyprawione, chyba na jakimś rosołku duszone... pyszności! Ja jestem dość wymagająca jeśli chodzi o smaki, sama uwielbiam gotować i dobrze zjeść. Acha, na deser drożdżówka, mały łakomczuch jestem i wzięłam na wynos W dzień wypisu na śniadanie wciągnęłam 4 kawałki bułki wrocławskiej z masłem, żółtym serem i kiełbasą szynkową oraz sałatą (wszystko bardzo dobre i świeże)! Dzień wcześniej mogłam dostać na obiad tylko kleik, ale zakosiłam na później drożdżówkę a na kolację były naleśniki z serem w liczbie 3! A do tego banan. Nażarłam się jak dzika, chociaż pewnie nie powinnam A pierwszego dnia gdy byłam na samej wodzie to mogłam się tylko ślinić jak rozwozili klopsy w sosie, ziemniaki i surówkę z marchewki, a do tego jogurty albo serki homo na deser... wyglądało ssssmakowicie W dzień zabiegu nie pamiętam co dawali bo byłam trochę "odleciana" Ale też pewnie coś dobrego A podawano na te ruchome stoliki przymocowane do szafek.
Ja nie wiem czy z zasady się narzeka na szpitalne jedzenie, czy tylko mi się tak dobrze trafiło? Albo może ja jestem jakoś nienaturalnie pozytywnie nastawiona do świata??? Acha, ważyłam się przed opuszczeniem szpitala w dzień wypisu (i to przed obiadem!) - ważyłam dokładnie tyle co przed szpitalem, ani grama mniej, więc mnie tymi kroplówkami naprawdę nieźle podkarmili
Ja nie wiem czy z zasady się narzeka na szpitalne jedzenie, czy tylko mi się tak dobrze trafiło? Albo może ja jestem jakoś nienaturalnie pozytywnie nastawiona do świata??? Acha, ważyłam się przed opuszczeniem szpitala w dzień wypisu (i to przed obiadem!) - ważyłam dokładnie tyle co przed szpitalem, ani grama mniej, więc mnie tymi kroplówkami naprawdę nieźle podkarmili
Re: jedzenie szpitalne
W szpitalu gdzie mialam pierwsza operacje posilki byly przygotowywane przez firme zewnatrzna - w sumie tez nie narzekalam na jedzenie bo bardzo mi smakowalo.
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
- lauretta1979
- Stały bywalec
- Posty: 71
- Rejestracja: czwartek, 17 marca 2011, 16:56
Re: jedzenie szpitalne
Niestety nie każdy szpital stać na takie menu.A jak wiemy w Polsce dobrze sie nie dzieje w szpitalach i oszczędzają.Taka jest prawda i pozytywne nastawienie nie ma tu nic do rzeczy EWOONCIA1...bo ja również do gburów i pesymistek nie należę:)...ale u mnie w szpitalu jedzonko było że tak powiem jako optymistka "DLA BARDZO ODCHUDZAJĄCYCH SIĘ" hihi
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
nadzieja istnieje zawsze... do ostatniej chwili.
- rivombroza
- Ekspert
- Posty: 568
- Rejestracja: niedziela, 10 kwietnia 2011, 14:33
Re: jedzenie szpitalne
byłam niedawno w takim szpitalu gdzie barszcz był różowy(okropny!)wszystko cały dzień podawane jest w plastikach zupa w zamkniętym plastiku i co najlepsze..nie było 2 dania.wyobrażcie sobie dziewczyny że sala jest 2-osobowa każda z łazienką wszystko czyste i nowe, więc nie narzekałam nawet tv był za darmo i to takie luksusy w państwowym szpitalu-dacie wiarę!tylko,że odddział został zfinansowany przez amerykańskich naukowców badających ciąże mnogie orazprzyczyny niepłodności.
Nadzieja pomaga iść naprzód; wytrwałość - stać, a odwaga - wracać.
Re: jedzenie szpitalne
przeczytałam wszystkie posty i mam wrażenie, że mnie w szpitalu głodzili! przyszłam na oddział dzień przed operacją i albo jadłam coś mało i lekkiego albo wcale. w dniu operacji, tylko woda, następnego dnia chyba też nic, a jeszcze następnego na śniadanie - woda z kaszką manną, obiadu nie pamiętam 0 kolacja to smaczny świeży chlebek i szyneczka. kiedy przyjeżdżał wózek z obiadem rozlegały się krzyki i pytania "cukierek?" - tak mówili na ciężarne panie z cukrzycą (w sumie leżałam na dwóch salach 3osobowch i w obu przypadkach otaczały mnie same kobitki w ciąży, z czego 2 miały cukrzyce).
pokoje mialy lazienki i rowniez tv za darmo, wiec nie narzekalam, zwlaszcza, ze bylo euro 2008
pokoje mialy lazienki i rowniez tv za darmo, wiec nie narzekalam, zwlaszcza, ze bylo euro 2008
- rivombroza
- Ekspert
- Posty: 568
- Rejestracja: niedziela, 10 kwietnia 2011, 14:33
Re: jedzenie szpitalne
no..dzień przed operacją to tylko woda(w małych ilościach)2 czopki a potem ostra lewatywa , w dzień zabiegu nie wolno mi było sie niczego napic, a po laparo zjadłam kaszkę ale nie pamiętam z tego bólu ...chyba na drugi dzień rano .Pisałam o innych dniach i róznych szpitalach bo byłam leczona u różnych cudaków z różnych szpitali, nawet u bioenergoterapeuty byłam 3 razy stwierdził że mam nerwice i chorobę kobiecą może bym jeszcze do niego pochodziła ale zginął w wypadku.ale jeśli chodzi ogólnie o jedzenie to tragedia trzeba sobie coś kupic w sklepiku do tego chleba którego jest do bólu ale to co pisze ewoncia
noi tak podsumowując to i tak nie mam apetytu w tych szpitalach.
nie spotkałam się z takim jedzeniem ...w szpitalu!!ewooncia1 pisze:a byłam w "Zośce" w W-wie i kiedy już mogłam jeść to byłam zachwycona... naprawdę! A w dzień wypisu specjalnie zostałam chwilę dłużej na obiad bo akurat było risotto z mięsem i warzywami+sałata z sosem vinegrette Mój chłopak był zadziwiony wielkością porcji - dwie duże kule z risotto i kupa sałaty! Pyszne, z mielonym mięskiem,
noi tak podsumowując to i tak nie mam apetytu w tych szpitalach.
Nadzieja pomaga iść naprzód; wytrwałość - stać, a odwaga - wracać.
Re: jedzenie szpitalne
lewatywa...aj...! brrrrrr! trzęsłam się przed tym, tak jak rok wcześniej przed gastroskopią - leżałam z powodu kolki jelitowej. Tam jedzenie było paskudne, już sam widok talerzy był obrzydliwy i tych przykrywanych tacek :/ poza tym ja mam coś takiego, że brzydzę się sztućców w miejscach publicznych.
- rivombroza
- Ekspert
- Posty: 568
- Rejestracja: niedziela, 10 kwietnia 2011, 14:33
Re: jedzenie szpitalne
ostatnio byłam w szpitalu w którym nie ma sztuccy,,a "jedzenie" było w plastiku jednorazowym.
Nadzieja pomaga iść naprzód; wytrwałość - stać, a odwaga - wracać.
Re: jedzenie szpitalne
Posty na temat zabiegow szpitalnych dotyczacych lewatywy, cewnikowania i pigulek przenioslam do nowo stworzonego watku zabiegi szpitalne http://www.forum.endoendo.pl/viewtopic.php?f=57&t=821
Gosia.
Gosia.
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
Re: jedzenie szpitalne
Jak czytam o jedzeniu w naszych polskich szpitalach to chyba..... nie jestem glodna!
U mnie byla przymusowa dieta od czwartku do niedzieli.
W niedziele pierwsze plynne pokarmy i sucharki.Dostawalam zupki np: rosolek, szparagowa itp.
Do picia same herbatki ziolowe.Marzylam o kawie.
Ale ogolnie jesli chodzi o jedzenie to mozna powiedziec , ze jak w dobrym hotelu.
Naprawde. Nikt w sumie nie dokarmia chorych, bo wystarcza.
Tak na przyklad: sniadanie o 8.00 i menu dostajesz wczesniej podczas przyjecia do szpitala i sobie po prostu zakreslasz , co Ci odpowiada.Na sniadanie : swieze buleczki, chleb do wyboru:bialy lub wieloziarnisty, maselko zapakowane , tak samo miod, marmolada, ser.Do picia co chcesz.Na korytarzu dla tych co moga chodzic barek , a tam termosy z woda i wszelkiego rodzaju herbaty , termosy gotowe z kawa, cukier, smietanka.
Mnie przynoszono do lozka termos juz z gotowa herbata, zebym nie wstawala.Do tego wody ile chcesz ,bez ograniczen.
Na obiad dwa dania i deser np: jogurt i herbatniki.
Kolacja o 17.00 tez wszystkiego full.
Mnie to wszystko nie dotyczylo, no bo dieta.Ale moje sasiadki jadly , ile wlazlo.
Jak szlam pierwszy raz do szpitala rok temu , to z przeswiadczeniem, ze niczego nie dotkne.Szpital nie kojarzyl mi sie z dobrym jedzeniem, wrecz z obrzydzeniem.
Ale jakie bylo moje zdziwienie, jak zobaczylam forme podania i to jedzenie na talerzu.A zapomnilam dodac, ze chleba kazda kromka jest osobno pakowana w folie.
U mnie byla przymusowa dieta od czwartku do niedzieli.
W niedziele pierwsze plynne pokarmy i sucharki.Dostawalam zupki np: rosolek, szparagowa itp.
Do picia same herbatki ziolowe.Marzylam o kawie.
Ale ogolnie jesli chodzi o jedzenie to mozna powiedziec , ze jak w dobrym hotelu.
Naprawde. Nikt w sumie nie dokarmia chorych, bo wystarcza.
Tak na przyklad: sniadanie o 8.00 i menu dostajesz wczesniej podczas przyjecia do szpitala i sobie po prostu zakreslasz , co Ci odpowiada.Na sniadanie : swieze buleczki, chleb do wyboru:bialy lub wieloziarnisty, maselko zapakowane , tak samo miod, marmolada, ser.Do picia co chcesz.Na korytarzu dla tych co moga chodzic barek , a tam termosy z woda i wszelkiego rodzaju herbaty , termosy gotowe z kawa, cukier, smietanka.
Mnie przynoszono do lozka termos juz z gotowa herbata, zebym nie wstawala.Do tego wody ile chcesz ,bez ograniczen.
Na obiad dwa dania i deser np: jogurt i herbatniki.
Kolacja o 17.00 tez wszystkiego full.
Mnie to wszystko nie dotyczylo, no bo dieta.Ale moje sasiadki jadly , ile wlazlo.
Jak szlam pierwszy raz do szpitala rok temu , to z przeswiadczeniem, ze niczego nie dotkne.Szpital nie kojarzyl mi sie z dobrym jedzeniem, wrecz z obrzydzeniem.
Ale jakie bylo moje zdziwienie, jak zobaczylam forme podania i to jedzenie na talerzu.A zapomnilam dodac, ze chleba kazda kromka jest osobno pakowana w folie.
Re: jedzenie szpitalne
Dodam , ze pisze o Klinice w Stuttgarcie, w ktorej lezalam.
I kurcze zycze wszystkim takiego szpitala, bo taka opieka i taki pobyt po ciezkich przejsciach operacyjnych jest niesamowicie potrzebna.
Ja po operacji mialam chwile zalamania, chyba jak kazda z nas , ale bedac w dobrym miejscu ,wkolo majac zyczliwy personel , dobre i mile otoczenie to od razu , jak mowie: wiekszaja sie nasze morale i chec do szybkiego wyzdrowienia.
I kurcze zycze wszystkim takiego szpitala, bo taka opieka i taki pobyt po ciezkich przejsciach operacyjnych jest niesamowicie potrzebna.
Ja po operacji mialam chwile zalamania, chyba jak kazda z nas , ale bedac w dobrym miejscu ,wkolo majac zyczliwy personel , dobre i mile otoczenie to od razu , jak mowie: wiekszaja sie nasze morale i chec do szybkiego wyzdrowienia.
Re: jedzenie szpitalne
Ja pobyt w klinice w Hamburgu tez wspominam bardzo milo, chociaz nie dane mi bylo nigdy dotrwac do obiadu, bo albo jechalam na laparo, albo nastepnego dnia o 8smej wychodzilam do domku. Ale sniadanie np bylo fajne, bo buleczki, do tego serek, marmoladka, maslo, pasztecik, wszystko w malych paczuszkach. Do tego herbatka, o kawie nie wiem. Byly tez sucharki do chrupania. Takze bylo ok. No ale wiadomo, jak sie jest po operacji to tez i apetytu za bardzo sie nie ma. Na pewno inaczej jest kiedy sie lezy w szpitalu dluzej niz jeden dzien. Wtedy to na pewno mozna wydac jakas konkretna opinie i szpitalnym jedzeniu. Pozdrawiam.
Re: jedzenie szpitalne
hihi no, zabrzmialo wesoloagachod1 pisze:nie dane mi bylo nigdy dotrwac do obiadu
Re: jedzenie szpitalne
A ja po operacji odbytu dostawalam normalne jedzenie, z czego oczywiscie wybieralam tylko jogurt, zupe mleczna i herbate. Sama wiedzialam, ze nie moge normalnie jesc po takiej operacji, bo potem w toalecie moze byc problem. W ogole inaczej wyobrazalam sobie jedzenie w tej sytuacji. Na obiad drugiego dnia dostalam np zageszczana zupe z merchewka, ziemniakami i kulkami z miesa, na trzeci dzien bylo mieso w sosiku, do tego gotowane kartofelki i jarzynki. Ok, super jedzenie, ale chyba nie za bardzo po takiej operacji. Na sniadanie i kolacje raczyli mnie bialym pieczywem, ktore jak wiadomo zatwardza kupe. Efekty mialam w domu dopiero i wtedy postanowilam wprowadzic diete na wlasna reke. Zapomnialam dodac, ze w czwartek poszlam do szpitala z pustymi jelitami, a po badaniu, kiedy spytalam o kroplowke, bo mi slabo, siostra zapytala, dlaczego kroplowke? i dostalam normalny obiad. Na wieczor musialam zazyc cos na przeczyszczenie, a rano dostalam dooodbytniczo zel o tym samym dzialaniu. Pupe mialam tak obolala, ze trudno opisac. Moim zdaniem wymeczyli mnie na darmo, bo jak juz mialam czyste jelita, to po co je bylo na nowo napelniac? No ale cale szczesci wszystko sie powiodlo i teraz pomalu wracam do normalnosci. Pozdrawiam.